Co było pierwsze – kura czy jajko? A może impact czy feature?

Pod­czas pracy nad pro­duktem jedną z naj­częst­szych i (chyba) naj­bar­dziej powszech­nych potrzeb jest pla­no­wa­nie. Potrzeba ta ma wiele źró­deł, poczy­na­jąc od potrzeby przy­go­to­wa­nia planu budże­to­wego, potrzeby orga­ni­za­cji na aktu­al­nym pozio­mie doj­rza­ło­ści (wzrost, ska­lo­wa­nie, opty­ma­li­za­cja ren­tow­no­ści), przez pla­no­wa­nie tre­ści mar­ke­tin­go­wych aż po odpo­wied­nio wcze­sne roz­po­czę­cie prac nad poszczególnymi etapami wdro­że­nia. Nie­stety jed­nak pre­cy­zyjne pla­no­wa­nie efek­tów pracy, szcze­gól­nie w pro­duktach sprze­da­wa­nych w modelu SaaS jest, cóż – kło­po­tliwe. W ide­al­nym świe­cie byli­by­śmy w sta­nie zapla­no­wać na początku roku wszyst­kie aspekty dzia­ła­nia orga­ni­za­cji. Ile leadów uda się pozy­skać, jaka będzie kon­wer­sja, średni przy­chód, jaki wpływ na lejek sprze­dażowy będzie miało każde pla­no­wane wdro­że­nie… Prak­tycz­nie można było by zapla­no­wać z góry cały rok i potem już pozo­sta­nie ’tylko’ popra­co­wać i mamy wzro­sty. Hura! Jedy­nym pro­ble­mem jest moim zda­niem to, że rzeczywistość tak nie działa.

Zasta­nówmy się, jaki był powód powsta­nia wszyst­kich meto­dyk zwin­nych z któ­rych tak chęt­nie dzi­siaj korzy­sta istotna część branży IT? Dla­czego rosną­cym zain­te­re­so­wa­niem cie­szy się temat Pro­duct Disco­very? I po co wszyst­kie narzę­dzia, a wręcz cały nie­ba­ga­telny rynek zbu­do­wany wokół pozna­wa­nia potrzeb klien­tów? Uwa­żam że powo­dem tym, główną bolączką była wła­śnie nie­pew­ność jakiej doświad­czamy dzia­ła­jąc w obsza­rze online. Nigdy nie wia­domo jaka zmiana nastąpi w potrze­bach użyt­kow­ni­ków, jaki nowy kon­ku­rent wkro­czy na rynek, jaka zmiana w eko­sys­te­mie nastąpi. Te wszyst­kie czyn­niki powo­dują, że trzeba być czuj­nym i ostroż­nym w pla­nach. Dla­tego też uwa­żam że sku­teczne pla­no­wa­nie listy wdro­żeń jak i ich skutku dla pro­duktu jest bar­dzo trudną sztuką. Opty­mal­nie wpraw­dzie byłoby zapla­no­wać tak czas pracy na każdy pro­jekt, żeby mini­ma­li­zo­wać do zera „wolne prze­biegi” i od pierwszego momentu osiągnąć zakładany efekt, ale z dru­giej strony ciężko prze­wi­dzieć czy reali­za­cja planu spo­wo­duje dokład­nie taki efekt jak zakła­damy i czy nie pojawi się też jakiś efekt uboczny który zadziała na szkodę produktu.

Jak więc pla­no­wać, żeby było dobrze? Z moich dotychcza­so­wych doświad­czeń i obser­wa­cji wyni­kają dwa główne podej­ścia. Nie­stety, oba nie są doskonałe i wyma­gają poświę­ce­nia pew­nych ocze­ki­wań i kon­troli nad niektó­rymi aspek­tami.

Pierw­sze podej­ście jakie dostrze­gam to pla­no­wa­nie funk­cji w pro­duk­cie. Wydaje się to podej­ście naj­bar­dziej zako­rze­nione w lite­ra­tu­rze poświę­co­nej budo­wa­niu pro­duktów. Przy­naj­mniej w więk­szo­ści (o ile nie wszyst­kich) lek­tu­rach które mia­łem oka­zję poznać to wła­śnie wdro­że­nia w pro­duk­cie były „oby­wa­te­lem pierw­szej kate­go­rii” a wpływ na biznes spa­dał raczej do roli „pochod­nej”, czy też efektu który obser­wu­jemy po wdro­że­niu. Nie­wąt­pliwą zaletą takiego podej­ścia jest to, że możemy w miarę sku­tecz­nie zapla­no­wać to co pojawi się w pro­duk­cie. Mamy też pełną kon­trolę nad spój­no­ścią pro­duktu – wdra­żamy to, co naszym zda­niem będzie spójną reali­za­cją naszej wizji. Nie­stety ceną jaką przy­cho­dzi nam za to zapła­cić jest nie­pew­ność co do efektu wdro­że­nia. W moim przy­padku po takim wdro­że­niu zapla­no­wa­nej funk­cji zawsze pro­ble­mem było usta­lić gdzie poja­wia się „impact”. W bizne­sie online poziom sprze­daży zależy od wielu czyn­ni­ków poza pro­duktem i nawet gdy nie wdra­żamy nic nowego biznes może cały czas rosnąć.

Pozo­staje więc szu­kać „impactu” na poszcze­gól­nych eta­pach lejka kon­wer­sji i rze­czywiście – metody takie jak testy A/B pozwa­lają zmie­rzyć ten wpływ dosyć dokład­nie. Nato­miast są tutaj dwie bar­dzo mocne nie­do­sko­na­ło­ści – po pierw­sze testy A/B powie­dzą nam o wpły­wie dopiero po wdro­że­niu, przez co nie możemy sobie sku­tecz­nie zapla­no­wać jaki efekt osią­gniemy, ani w jakim obsza­rze lejka. Kon­se­kwen­cją tego opóź­nie­nia w pozy­ska­niu wie­dzy jest też fakt, że jeśli nie zapla­nu­jemy sobie dosta­tecz­nych rezerw cza­so­wych na każdy pro­jekt, to możemy nie zdą­żyć z popraw­kami przed momen­tem, kiedy trzeba będzie zaczy­nać już prace nad kolej­nym pro­jek­tem.

Po dru­giej stro­nie szali jest inne podej­ście – pla­no­wa­nie impac­tów. Podej­ście to zakłada świa­dome kształ­to­wa­nie przede wszyst­kim wskaź­ni­ków bizne­so­wych. To jakim spo­so­bem osią­gniemy dany cel dopiero „musimy wynaleźć”. Ogrom­nym plu­sem tutaj według mnie jest potencjał zapla­no­wa­nia zmiany we wskaź­ni­kach bizne­so­wych odpo­wied­nio do etapu na jakim znaj­duje się orga­ni­za­cja czy pro­dukt. W pew­nym uprosz­cze­niu, prze­kłada się to moim zda­niem na bar­dzo ważną umie­jęt­ność świa­do­mego kształ­to­wa­nia biznesu. Przy­kła­dowo na wcze­snym eta­pie sku­piamy się bar­dziej np. na zdo­by­ciu pierw­szych klien­tów, zbudowaniu rozpoznawalności, ani­żeli na ren­tow­no­ści sprze­daży. Z kolei w bar­dziej zaawan­so­wa­nym sta­dium gdy już akwi­zy­cję i sprze­daż mamy na satys­fak­cjo­nu­ją­cym pozio­mie możemy się sku­pić na dłuż­szym utrzy­ma­niu klien­tów czy optymalizacji innych wartości.

Także bar­dzo pozy­tywne wydaje mi się to, że wielu rze­czy odno­śnie roz­wią­zań możemy się dowie­dzieć z różnych źródeł gdy ustalimy czego szukamy. Jeśli wiemy że przy­kła­dowo zależy nam na popra­wieniu reten­cji to już na wstę­pie pro­jektu jeste­śmy na coś ukie­run­ko­wani, wiemy nieco bli­żej z któ­rymi klien­tami roz­ma­wiać i pod jakim kątem przeglądać statystyki, czym się kierować przy projektowaniu. Dalej w zależ­no­ści od tego, czego się dowiemy możemy zasta­na­wiać się nad róż­nymi roz­wią­za­niami i mamy szansę zna­leźć poten­cjal­nie dużo krót­szą ścieżkę do osią­gnię­cia danego celu niż idąc „na ślepo”. Teore­tycz­nie może się oka­zać że nie jest potrzebna wcale kosz­towna imple­men­ta­cja zmian w pro­duk­cie, a wystar­czy dodać pro­sty moduł oparty o inte­gra­cję z zewnętrz­nym narzę­dziem. Nie należy też zapo­mi­nać, że mając posta­wiony cel w postaci kon­kretnej metryki wiemy od samego początku jakie miary musimy przy­jąć aby zdefiniować sukces i jakie negatywne skutki jesteśmy w stanie przyjąć.

Nie­stety podej­ście to jest rów­nież obcią­żone pew­nymi nie­do­sko­na­ło­ściami. Po pierw­sze sta­wiamy wyżej sta­ty­styki bizne­sowe niż wizję i pomysł na pro­dukt w danym cza­sie. To z kolei otwiera nas na pokusę robie­nia rze­czy które mogą być bar­dzo nie­zgodne z wizją pro­duktu. Jest to poten­cjal­nie kło­po­tliwy dyle­mat, bo prze­cież każdy chyba chce roz­wi­jać biznes, ale z dru­giej strony idąc tylko za bizne­sem możemy skoń­czyć z produktem będącym zlep­kiem funk­cji, które nie do końca two­rzą spójną całość. Druga warta wspo­mnie­nia pułapka, to że mimo celo­wa­nia w poprawę jed­nej metryki musimy też mieć z tyłu głowy koniecz­ność moni­to­ro­wa­nia pozo­sta­łych eta­pów lejka. Nie­trudno jest mi sobie wyobra­zić że pra­wie każde wdro­że­nie które ma wpływ na wię­cej niż jedną metrykę, dla­tego trzeba być czuj­nym żeby cza­sami napra­wia­jąc jedno nie zepsuć (za bar­dzo) dru­giego.

Ostat­nim man­ka­men­tem o któ­rym chciał­bym wspo­mnieć jest też nie­prze­wi­dy­wal­ność roz­woju samego pro­duktu. Może być bar­dzo ciężko odpo­wied­nio wcze­śnie zapla­no­wać i wyko­nać prace potrzebne do odpo­wiedniego wypro­mo­wa­nia danego roz­wią­za­nia. Przez to z kolei może być cię­żej uzy­skać odpo­wiedni efekt, gdy nie możemy sko­rzy­stać z wspar­cia jakie dają odpo­wied­nio wcze­śniej wypo­zy­cjo­no­wane tre­ści lub mate­riały edu­ka­cyjne, lub wcze­śniej­sza infor­ma­cja dla poten­cjal­nych klien­tów.

Jaką ścieżką więc podą­żać? Odpo­wiedz brzmi tra­dy­cyj­nie – to zależy. Moim zda­niem głów­nie od tego, jakie czego obec­nie naj­bar­dziej potrze­buje orga­ni­za­cja – prze­wi­dy­wal­no­ści wdro­żeń, czy świa­do­mego wpływu na kon­kretne metryki. Bez względu nato­miast na to, którą ścieżką zde­cy­du­jemy się podą­żać – ważne jest żeby mieć świa­do­mość tego co zamie­niamy na co w każ­dym podej­ściu.

Tyle ode mnie na dzi­siaj, mam nadzieję że tym artykułem udało mi się zaszcze­pić w Tobie cie­kawą myśl odno­śnie filo­zo­fii budo­wa­nia pro­duktu i orga­ni­za­cji. Jestem też bar­dzo cie­kaw jak Ty pod­cho­dzisz do pla­no­wa­nia biznesu i pla­no­wa­nia pro­duktu, jakie szanse i zagro­że­nia napo­ty­kasz w swo­jej dro­dze? Daj znać w komen­ta­rzu!

Pięć!

Link do oryginalnego posta na LinkedIn